Recenzja Allview V2 Viper X

Czy można kupić dobry smartfon w cenie do 1000 złotych? Można, pod warunkiem, że słowo „dobry” zinterpretujemy jako „spełniający potrzeby”, a nie „najlepszy na rynku”. Odnoszę wrażenie, że ciągle zapominamy, że kupując smartfon ma on przede wszystkim jak najlepiej spełniać powierzane mu zadania, a nie być produktem, którego potencjału w sporej części nie wykorzystamy. Dla świadomych, ale wciąż nie najbardziej wymagających klientów, powstał Allview V2 Viper X, którego w ostatnim czasie miałam okazję używać. Jak sprawdził się podczas testów?

Parametry techniczne Allview V2 Viper X:

  • wyświetlacz AMOLED 5,5″ 1280 x 720 pikseli, Gorilla Glass 3,
  • Android 5.1 Lollipop,
  • 1,5GB RAM,
  • ośmiordzeniowy procesor Mediateka MT6753 1,3GHz z Mali T720,
  • 16GB pamięci wewnętrznej,
  • slot kart microSD (obsługa kart do 128GB),
  • port microUSB typu C,
  • 3.5 mm jack audio,
  • aparat 13 Mpix,
  • kamerka 5 Mpix,
  • LTE,
  • dual SIM,
  • GPS,
  • WiFi,
  • Bluetooth,
  • akumulator o pojemności 3150 mAh,
  • wymiary: 154 x 77 x 7,2 mm,
  • waga: 155,3 g.

Cena w momencie publikacji recenzji: 949 złotych

allview-v2-viper-x-recenzja-tabletowo-07

Wzornictwo, jakość wykonania

Złoty kolor ostatnio mnie prześladuje – właśnie w takim kolorze dostałam do testów Samsunga Galaxy S6 Edge Plus, a teraz przybył do mnie sprzęt od Allview. V2 Viper X dostępny jest w trzech różnych wersjach kolorystycznych: granatowej, białej i właśnie złotej, dzięki czemu każdy znajdzie coś dla siebie. Jego obudowa wykonana została z plastiku, który wprost uwielbia zbierać odciski palców – a te są widoczne niezależnie od kąta. Co więcej, obudowa jest totalnie niefotogeniczna, co zresztą widać na zdjęciach, a dodatkowo zbiera niewielkie ryski podczas użytkowania.

5,5-calowy ekran V2 Viper X został zamknięty w obudowie o wymiarach większych niż w przypadku przywołanego wcześniej 5,7-calowego Samsunga. I choć porównanie to jest krzywdzące (różnica w cenie pomiędzy tymi modelami jest kolosalna), chciałam jedynie pokazać, że wąskie ramki wokół ekranu „robią robotę”. W przypadku V2 Viper X są one niestety dość szerokie (zwłaszcza te nad i pod ekranem), przez co automatycznie cała obudowa się powiększa. Mimo wszystko telefon ten nieźle leży w dłoni, choć przez plastikową tylną obudowę, która jest gładka i śliska, można się obawiać, że przy odrobinie nieuwagi wyślizgnie się z ręki.

V2 Viper X może się podobać. Patrząc na niego z przodu, pomimo wspomnianych już dość szerokich ramek, smartfon sprawia dobre wrażenie. Nie do końca wiem, czym jest to spowodowane, ale mi się po prostu podoba – być może chodzi tu o połączenie czerni ze złotymi wstawkami w górnej i dolnej części modelu, może o panującą tu symetrię, a może oba te aspekty mają na to wpływ. Jakkolwiek – przód przypadł mi do gustu (odnoszę też wrażenie, że jest nieco podobny do smartfonów Huawei – zauważyliście takie podobieństwo?). Gorzej z tyłem – ten nie podoba mi się w ogóle. Tylna klapka jest gładka, ale wzorzysta – wzór ten zupełnie mnie nie urzekł.

Sama klapka jest demontowalna, co oznacza, że bez żadnych problemów możemy dostać się pod nią. A tam, jak możecie się domyślać, znajdziemy: akumulator (wymienny!), dwa gniazda microSIM oraz slot kart microSD, który obsługuje karty do 128GB. Z tyłu mamy też obiektyw aparatu 13 Mpix i diodę doświetlającą.

Szybki rzut oka na krawędzie daje do zrozumienia, że lewa jest pusta, z kolei na przeciwległej mamy przyciski do regulacji głośności i włącznik. U góry umieszczono 3.5 mm jack audio, na dole – port USB typu C. Na froncie, nad ekranem, znajdziemy obiektyw kamerki do połączeń wideo i selfie, diodę powiadamiającą oraz czujnik natężenia światła, z kolei pod ekranem – przyciski dotykowe, niestety bez podświetlenia – od lewej: otwarte aplikacje, home i wstecz.

allview-v2-viper-x-recenzja-tabletowo-04

Jakość wykonania stoi na wysokim poziomie. Nic nie skrzypi, nie odstaje, wszelkie elementy obudowy są ze sobą idealnie spasowane, a sam ekran nie ugina się ani nie „pływa” pod naciskiem. Pod tym względem jest naprawdę dobrze. Mogę się przyczepić jedynie do podatności na wyginanie i występującego wtedy obijania obudowy o komponenty wewnątrz, ale kto normalny będzie się tak „bawił” telefonem podczas typowego użytkowania?

Jeśli Allview, jako rumuńską markę, utożsamialiście z tandetą, to chyba najwyższa pora zmienić ten osąd (swoją drogą, polecam zwiedzić Rumunię – piękny kraj).

allview-v2-viper-x-recenzja-tabletowo-05

Wyświetlacz

AMOLED jeszcze do niedawna był domeną wyłącznie drogich smartfonów – w dodatku przez długi czas tylko Samsunga. Na szczęście sytuacja ta odeszła w niepamięć, dzięki czemu mamy do czynienia z tego typu matrycami również w tańszych urządzeniach (a w przyszłym roku sytuacja ma się jeszcze bardziej poprawić). A Allview V2 Viper X jest jednym z nich. I nie mam żadnych wątpliwości, że to jeden z większych plusów tego produktu. Charakteryzuje się przede wszystkim idealnym odwzorowaniem czerni (nieco gorszym bieli) i świetnymi kątami widzenia.

V2 Viper X został wyposażony w 5,5-calowy wyświetlacz AMOLED o rozdzielczości 1280 x 720 pikseli, co przekłada się na zagęszczenie pikseli wynoszące 267 ppi. Jest to dość przeciętna wartość jak na tak dużą przekątną, ale dla większości użytkowników całkowicie wystarczająca. Czcionki nie są oczywiście tak ostre jak w przypadku Full HD (1920 x 1080), ale jakość wyświetlanego obrazu w produkcie Allview stoi mimo wszystko na całkiem wysokim poziomie i postrzępienie czcionek nie jest strasznie rzucające się w oczy.

Pomimo zastosowania ochrony wyświetlacza w postaci Gorilla Glass 3, na ekranie po wyjęciu telefonu z pudełka ujrzymy dodatkową folię ochronną. Jest ona tak dokładnie przyklejona, że w pierwszej chwili w ogóle nie zauważyłam, że się tam znajduje. Podczas testów stwierdziłam, że nie będę jej zdejmować i muszę przyznać, że bardzo dobrze sprawdziła się w swojej roli – złapała tylko kilka drobnych rysek, które – gdyby nie ona – być może trafiłyby bezpośrednio na wyświetlacz.

allview-v2-viper-x-recenzja-tabletowo-03

Jeszcze kilka słów na temat jasności ekranu w V2 Viper X. Jasność minimalna, której zawsze się „czepiam” ze względu na (brak) komfort(u) korzystania z telefonu w nocy lub kiepsko oświetlonych pomieszczeniach, w tym przypadku jest zadowalająca – wynosi co prawda 10 nitów, ale nie świeci w oczy tak mocno, jak to się zdarzało w ostatnio testowanych modelach. Jasność maksymalna natomiast w pomiarze może nie wypadła zbyt dobrze (250 nitów), jednak AMOLEDy znane są z tego, że oferują bardzo dobrą widoczność w słońcu – w tym przypadku jest dokładnie tak samo. W ustawieniach dostępna jest możliwość automatycznej regulacji jasności ekranu, dzięki umieszczonemu nad ekranem czujnikowi światła – wszystko działa tak, jak należy.

A skoro już jesteśmy przy ustawieniach, warto się w nie zagłębić nieco bardziej. Okazuje się bowiem, że poza automatyczną jasnością ekranu, możemy również włączyć ekonomiczne podświetlenie, jak również przełączać się pomiędzy trzema dostępnymi trybami wyświetlanych barw: neutralnym, chłodnym i ciepłym.

Ekran działa tak, jakbyśmy tego od niego oczekiwali – nie zdarzyło mi się, by nie zareagował na wydane przeze mnie polecenie. Zawsze odpowiada szybko, precyzyjnie odczytując moje tapnięcia. Klawiatura natomiast jest standardową aplikacją znaną z czystego Androida. Brak tu jedynie polskiego słownika, co dość mocno doskwiera (przyzwyczajenie do podpowiedzi wyrazów robi swoje).

Spis treści:
1. Wzornictwo, jakość wykonania. Wyświetlacz
2. Działanie, oprogramowanie. Zaplecze komunikacyjne
3. Aparat. Akumulator. Podsumowanie