Android Nougat

Smartfon zbyt słaby na aktualizację? To tylko kiepska wymówka

Android to system, który mocno zrewolucjonizował podejście do urządzeń mobilnych. Być może nie miał on aż takiego wpływu na ukształtowanie obecnego charakteru smarturządzeń, jak iPhone wraz z iOS, jednak trudno powiedzieć, że jego wejście na rynek nie zmieniło niczego. Przez swoją otwartość bardzo szybko się rozprzestrzenił, przez co dzisiaj wchodzimy z nim w interakcję na przeróżnych urządzeniach. Końcem października minie 8 lat od daty jego premiery — od tamtego czasu zmienił się on bardzo mocno, pozytywnie zaskakując swoich użytkowników nowymi funkcjami i usprawnieniami wraz z kolejnymi aktualizacjami. Rosnąca popularność systemu firmy z Mountain View spowodowała, że zainteresowała się nim coraz to większa liczba producentów smartfonów, a także w późniejszym czasie tabletów, co wbrew pozorom nie miało wyłącznie pozytywnych skutków. Ci więksi, przynajmniej na starcie, starali się dbać o użytkownika, zapewniając mu support oraz naprawdę długi czas aktualizacji oprogramowania, po to, by mógł on być zadowolony od początku do końca z wydanych, ciężko zarobionych pieniędzy. Wraz z upływem czasu trend ten zaczął zanikać, przez co okres owego wsparcia znacznie się skrócił, niejednokrotnie nie wypełniając nawet limitu 18 miesięcy, który jest narzucany przez samo Google. Dzisiaj o tym przepisie już nikt nie pamięta, a jedynym gwarantem uzyskiwania aktualizacji jest kupno flagowca bądź smartfona marki Nexus.

Najczęstszą wymówką producentów odnośnie braku planowanej aktualizacji, jest to, iż dane urządzenie ma zbyt słabe parametry, aby móc poradzić sobie ze sprawnym działaniem na nowym systemie. Owszem, czasami zdarza się tak, że smartfon, tudzież tablet nie może otrzymać aktualizacji ze względu na hardware — są to jednak rzadkie przypadki, występujące głównie w sytuacji, kiedy nadchodząca aktualizacja zmienia naprawdę wiele — a takich ostatnio jest jak na lekarstwo, bowiem o ile dawniej Android z każdą kolejną wersją był rewolucyjny, tak obecnie w mojej opinii tylko ewoluuje.

Bez aktualizacji da się żyć?

Jasne, że się da — to nie jest koniec świata. Jednak wydając pieniądze na nowe urządzenie, większość z nas ma nadzieję, że będzie ono wspierane, przynajmniej do wypuszczenia prawowitego następcy danego modelu. Nie ma w tym nic dziwnego, klient, który płaci, ma prawo wymagać, tym bardziej że nie każdy może pozwolić sobie na zmianę urządzenia raz na pół roku, w zależności od kaprysu producenta. Żyjemy w czasach, w których bezpieczeństwo danych, bezpieczeństwo w sieci jest bardzo ważne — starsze wersje oprogramowania często narażają nas na przykre konsekwencje, których lepiej byłoby uniknąć, takie jak kradzież poufnych danych czy też haseł i loginów do usług, z których korzystamy. Stąd też tak istotna jest kwestia szeroko pojętych uaktualnień — szczególnie dla tych bardziej świadomych użytkowników, którzy wiedzą, jak niebezpiecznym jest dzisiaj korzystanie z przestarzałych wersji oprogramowania.

HTC ma spory problem

Tajwański producent to idealny przykład tego, jak w kilkanaście miesięcy zamienić firmę utożsamianą z sukcesem, w firmę, która z dnia na dzień zmierza do rychłego upadku. Wszystko za sprawą kiepskich działań marketingowych, a także urządzeń, które nie wywierają już na potencjalnym konsumencie większego wrażenia, często będąc kopią smartfonów innych producentów — kiedyś HTC miało styl, swój własny charakter, który gdzieś zanikł i pomimo usilnych starań do dzisiaj nie udało się go odnaleźć. Czarę goryczy dopełnia fakt dosyć luźnego podejścia do aktualizacji swoich produktów, pomimo licznych obietnic.

Tak, HTC One A9 wciąż nie otrzymał aktualizacji do Androida 7.0 Nougat, który został oficjalnie zaprezentowany 22 sierpnia bieżącego roku. Zegar tyka, sekundy mijają, a użytkownicy z każdym kolejnym ruchem wskazówki zegara są coraz bardziej rozwścieczeni. Do tego stopnia, że na Reddicie słychać głosy, jakoby część z nich chciała oddać sprawę do sądu. Można się z tego śmiać, lecz USA to kraj, w którym można stać się bogatszym o kilka milionów dolarów, ponieważ kawa w McDonalds była zbyt gorąca — kto wie, może i HTC dzięki tej metodzie się czegoś nauczy i przestanie rzucać słowa na wiatr? Na razie ostudźmy jednak zapędy i emocje — HTC może nas przecież jeszcze pozytywnie zaskoczyć.

Xiaomi robi to dobrze

Już niemal rok użytkuję smartfony tejże chińskiej firmy, którą można kochać albo nienawidzić. Niewątpliwie można zarzucić jej sporo, lecz ja jako użytkownik nie czuję się zawiedziony wyborem w żadnym aspekcie, a w szczególności co do polityki aktualizacji oraz uaktualnień firmy Xiaomi, która wedle informacji krążących w sieci już od jakiegoś czasu, będzie mieć swojego oficjalnego dystrybutora w Polsce.

gsmarena_002

Przed napisaniem tego wpisu, przeanalizowałem sytuację modeli smartfonów Xiaomi. Okazało się, że tak jak myślałem — jeśli naprawdę się czegoś chce, to można to zrealizować bez zbędnych wymówek. Dla przykładu Xiaomi Mi2, który na rynek wkroczył w 2012 roku, działa na najnowszej wersji systemu MIUI8. Jak to możliwe, że smartfon ze Snapdragonem S4 Pro i Adreno 320 jest wciąż wspierany? To proste, lecz najpierw należy zapoznać się z filozofią MIUI. To ona unifikuje smartfony firmy Xiaomi w jedną całość — przechodząc ze starszego modelu na nowszy, ciężko czuć się zagubionym. Wszystko dlatego, że większość funkcji oprogramowania, którymi charakteryzuje się firma Xiaomi, jest zawarta w nakładce, a nie zakopana głęboko w systemie. Tak więc Xiaomi aktualizując starsze smartfony, które to inni producenci już dawno spisaliby na straty, aktualizuje niemal wyłącznie nakładkę do nowszej wersji, pozostawiając samo jądro systemu bez większych zmian. W ten sposób zarówno Mi2, jak i Mi5 działają na najnowszej wersji systemu Xiaomi, mają tę samą funkcjonalność, lecz działają na dwóch innych jądrach — to w Mi2 oparte jest na jądrze KitKata, to w Mi5 jest zbudowane w oparciu o jądro systemu Android 6.0.1 Marshmallow. Na tym własnie polega fenomen Xiaomi — pokonywanie problemów poprzez własną kreatywność w działaniu.

To odpowiedni wybór

Czyż to właśnie nie tą samą drogą powinni pójść inni producenci? Rozumiem, że łatwiej zaprzestać jakichkolwiek starań mając już pieniądze w kieszeni, lecz takie decyzje w żaden sposób nie budują zaufania do marki, a tylko rozwścieczają użytkownika, który po raz kolejny nie sięgnie już po produkt firmy, z polityki której nie jest zadowolony. Producenci powinni sobie uświadomić, że tworzenie aktualizacji to nie tylko przykry obowiązek, którego należy unikać, ale również możliwość stworzenia sobie odpowiedniej renomy, która będzie najlepszą reklamą dla tworzonych urządzeń. Czas skończyć z tanimi wymówkami i wziąć się do pracy, bowiem na przykładzie Xiaomi widać, że to procentuje — nie bez przyczyny bowiem firma ciągle rozszerza swoje horyzonty, jednocześnie bijąc przy tym swoje własne rekordy sprzedaży z każdą kolejną premierą nowego smartfona.

Źródła ilustracji:

  1. Obrazek ilustracyjny: engadget.com