Samsung Galaxy Note 7 (fot. Tabletowo.pl)

Sama się sobie dziwię, ale rozumiem wysoką cenę Galaxy Note 7

Choć i tak uważam, że będzie zbyt wysoka. Czym różni się Samsung Galaxy Note 7 od Galaxy S7 edge?

Po wczorajszej prezentacji Samsunga Galaxy Note 7 podniosło się larum. Przede wszystkim, że jest za drogi (mówi się o kwocie ok. 4 tys. złotych!) i że praktycznie niczym nie różni się od jednego z tegorocznych flagowców, Galaxy S7 edge. Czy aby na pewno?

Wygląda podobnie, ale nie identycznie

Szkło z przodu i z tyłu. Pomiędzy nim elegancka, srebrna ramka. Fizyczny przycisk Home pod ekranem i delikatnie wystający obiektyw aparatu z tyłu. Wydawać by się zatem mogło, że Samsung wziął Galaxy S7 edge, nieznacznie powiększył i dodał rysik. Jednak dopiero przy bliższym kontakcie okazuje się, że obudowa obu modeli jest nieco inaczej wyprofilowana, choć różnice dla wielu mogą okazać się zupełnie niezauważalne.

Galaxy Note 7 jest symetryczny. Jest symetryczną kanapką, co oznacza, że z przodu i z tyłu mamy tyle samo szkła, a aluminiowa ramka przebiega dokładnie w połowie krawędzi obudowy. Sama ramka z kolei jest nieco cieńsza niż ta z Galaxy S7 edge.

Sam smartfon wygląda dobrze i zapewnia odpowiedni komfort korzystania z niego. Przynajmniej takie odniosłam wrażenie po krótkim czasie – zarówno na przedpremierowym spotkaniu z Galaxy Note 7, jak i wczoraj, po oficjalnej prezentacji. Ale więcej na ten temat będę mogła powiedzieć dopiero po kilku tygodniach testów.

Oczywiście oba modele spełniają normę IP68.

samsung-galaxy-note7-tabletowo-ny-04

Wincyj cali, wincyj pamięci, wincyj bajerów, wincyj pinionszkuf

Zestawienie najważniejszych parametrów:

Parametry Galaxy Note 7 Galaxy S7 edge
Wyświetlacz 5,7” QHD 5,5” QHD
Procesor Exynos 8890 z Mali-T880 MP12 Exynos 8890 z Mali-T880 MP12
RAM 4GB 4GB
Pamięć wewnętrzna 64GB 32GB
System Android 6.0 Android 6.0
USB typu C microUSB
aparat 12 Mpix 12 Mpix
kamerka 5 Mpix 5 Mpix
akumulator 3500 mAh 3600 mAh
wymiary 153,5 x 73,9 x 7,9 mm 150,9 x 72,6 x 7,7 mm
waga 169 g 157 g

Jak widać zatem, na start dostajemy więcej pamięci wewnętrznej – 64GB, większy wyświetlacz (a 0,2” potrafi zrobić różnicę), USB typu C zamiast microUSB, nieznacznie mniejszy akumulator, a same wymiary Note 7 są większe, podobnie jak waga.

samsung-galaxy-note7-tabletowo-ny-01

Ale to nie koniec różnic. Na uwagę zasługują jeszcze:

  • Gorilla Glass 5 zarówno na froncie, jak i z tyłu, w Note 7,
  • przeprojektowany interfejs (choć akurat w tym przypadku wydaje mi się, że Galaxy S7 edge otrzyma podobny w stosownej aktualizacji – pamiętajcie jednak, że to wyłącznie moje domysły),
  • nagrywanie wideo z HDR,
  • skaner tęczówki oka,
  • no i wreszcie S Pen, którego zostawiłam na koniec, a jest zdecydowanie „killer feature” serii Galaxy Note. Kto nie potrzebuje rysika, nigdy nie zrozumie idei kupowania produktów z linii Galaxy Note. Urządzenia te powstały z myślą o użytkownikach przede wszystkich biznesowych, dla których S Pen okazuje się bardzo przydatnym narzędziem. Nie piszcie zatem ignorancko, że Note 7 jest do kitu, bo rysik jest Wam niepotrzebny. Najprawdopodobniej bowiem nie znajdujecie dla niego zastosowań.

samsung-galaxy-note7-tabletowo-ny-02

Sporą różnicę będzie robić również cena

3599 złotych – tyle w momencie polskiej premiery trzeba było zapłacić za Samsunga Galaxy S7 edge (32GB). Wszystko wskazuje na to, że Galaxy Note 7 będzie jeszcze droższy. Mówi się o kwocie 3999 złotych. Nie traktujcie tego jednak jako pewnik – ostateczna cena zostanie bowiem podana do wiadomości dopiero w momencie startu przedsprzedaży, czyli za dwa tygodnie (19 sierpnia).

Cztery tysiące złotych to bardzo dużo. Ale zobaczcie, że względem premierowej ceny Galaxy S7 edge, kwota ta wydaje się… rozsądna. Dlaczego? Ano dlatego, że zazwyczaj za kolejne 32GB pamięci w smartfonach Samsunga trzeba dopłacić ok. 400-500 złotych. A tutaj otrzymujemy nie tylko więcej pamięci, ale i rysik, skaner tęczówki oka i inne rzeczy, o których wspomniałam wyżej.

Nie bronię Samsunga i nie tłumaczę wysokiej ceny Galaxy Note 7, która na pewno będzie poza zasięgiem wielu z nas. Ale spójrzmy prawdzie w oczy – jeśli kogoś stać na smartfon za 3,5 tysiąca złotych, to te pół tysiąca nie zrobi mu wielkiej różnicy.

Jakkolwiek by nie było, ceny flagowców zaczynają mnie przerażać. Mimo tego, że to naprawdę fajny sprzęt. Ale, kurczę, to tylko sprzęt. Drogi sprzęt.