Zobaczyłem tego Sharpa i zatęskniłem za małymi smartfonami

Sharp jest w naszym kraju kompletnym egzotykiem, sporo większym niż Vivo czy Xiaomi, głównie dlatego, że trudno go dostać. Na stronie internetowej tego producenta pojawił się ostatnio model Aquos mini SH-03, z ekranem o przekątnej 4.7 cala i gabarytami nieznacznie przekraczającymi wymiary iPhone’a SE. Czyżby jakaś sensowna alternatywa dla Sony Xperia Z5 Compact? Tak, ale tylko dla Japończyków.

Większość producentów przerzuciła się na produkcję smartfonów z ekranami 5 cali i większych. Jeśli już mamy do czynienia z czymś nie rozsadzającym tak dłoni, najczęściej jest to najniższa półka budżetowa i wydajnościowa. Nielicznymi wyjątkami są na przykład Sony Xperia Z5 Compact czy iPhone SE.
sharp aquos mini 2

Aquos mini ma czym w tym temacie zabłyszczeć. Jego 4.7-calowy wyświetlacz o rozdzielczości 1080p, jest wykonany w technologii IGZOSharp zarzeka się, że dzięki temu ekran jest bardziej wydajny niż konwencjonalne panele LCD. Co ciekawe, telefon potrafi dynamicznie zmieniać częstotliwość odświeżania ekranu, aż do 120Hz (standard to 60Hz), a kiedy wyświetlacz jest nieużywany i statyczny –  obniżyć odświeżanie do 1Hz. Tak, to brzmi nieźle.

Smartfon napędza Snapdragon 808 – taki sam znajdziemy w LG V10, Nexusie 5X, Blackberry Priv i Lumii 950. Wspiera go 3 GB pamięci RAM i 16 GB rozszerzalnej pamięci wewnętrznej. Zwłaszcza procesor nie jest najświeższej daty, ale z pewnością wystarczy do płynnej obsługi Androida. Wersja tego systemu, pod którą działa Aquos mini, to Marshmallow. Zdjęcia zrobimy 13-megapikselowym aparatem tylnym z przesłoną f/1.9. Całe to dobro zasila bateria o pojemności 2.810mAh, a zamyka je szczelnie obudowa odporna na wodę.

sharp aquos mini

Smartfon można zakupić za równowartość 436 dolarów. Złoszczę się na Japończyków, że takie cacuszka zostawiają tylko dla siebie – nic nie wskazuje na to, by Aquos mini SH-03 miał wywędrować na zachód. Urządzenie jest naprawdę ładne, niewielkie i ma świetny ekran. Oczywiście, można stwierdzić, że to tylko podkolorowane zdjęcia i marketingowy bełkot, ale… No spójrzcie tylko na niego – nie chcielibyście zobaczyć czegoś takiego w Polsce?

 

źródło: Sharp via theverge.com