Recenzja Doogee Valencia 2 Y100 Pro

Doogee jest jedną z tych firm, o których bardzo często piszę, a z których produktami jeszcze nie miałam okazji zapoznać się osobiście. Zawsze jednak musi być ten pierwszy raz i w tym przypadku właśnie nastał przy okazji wprowadzonego w ostatnim czasie na polski rynek modelu Valencia 2 Y100 Pro. Przez ostatnie tygodnie miałam możliwość korzystania z tego produktu dzięki uprzejmości polskiego dystrybutora Doogee, przez co mogę się z Wami podzielić moją opinią na jego temat. A jest o czym pisać, bo w cenie zamykającej się w 600 złotych otrzymujemy parametry, których byśmy się raczej nie spodziewali. Na papierze całość wygląda wyśmienicie. A jak działa w rzeczywistości? O tym przekonacie się poniżej.

Parametry techniczne Doogee Valencia 2 Y100 Pro:

  • wyświetlacz 5″ HD 1280 x 720 pikseli, 5-punktowy multitouch,
  • czterordzeniowy procesor Mediatek MT6735P 1GHz z Mali-T720,
  • 2GB RAM,
  • Android 5.1 Lollipop,
  • 16GB pamięci wewnętrznej,
  • aparat 13 Mpix,
  • kamerka 8 Mpix,
  • GPS,
  • LTE,
  • dual SIM,
  • Bluetooth 4.0,
  • slot kart microSD,
  • port microUSB,
  • 3.5 mm jack audio,
  • akumulator o pojemności 2200 mAh,
  • wymiary: 142,6 x 72,1 x 9,35 mm,
  • waga: 151 g.

Cena w momencie publikacji: 599 złotych

Wzornictwo, jakość wykonania

Chińczycy mają to do siebie, że lubią koloryzować rzeczywistość – nie inaczej jest i tym razem. Liczne zapowiedzi przed premierą Valencia 2 mówiły, że jego obudowa będzie wykonana z metalu (i to mi utkwiło w pamięci, przez co podczas pierwszych wrażeń wprowadziłam Was w błąd – przepraszam). Okazuje się bowiem, że „plecki” tego modelu są z poliwęglanu, który niewiele ma wspólnego z metalem. Niektórzy twierdzą, że metalowa jest ramka, ale… według mnie całość została wykonana z tego samego materiału (oczywiście poza szklanym frontem).

doogee-valencia2-y100-pro-test-tabletowo-02

Jakość wykonania, jak na taniego chińczyka, jest zaskakująco dobra. Poszczególne elementy obudowy są ze sobą odpowiednio spasowane, a zastrzeżenia mogę mieć jedynie do delikatnego trzeszczenia podczas nieudanych prób wyginania (nieudanych, bo obudowa się temu nie poddaje) oraz „pływania” ekranu podczas nawet lekkiego ściśnięcia telefonu. Kolejne „ale” pojawia się przy bliższym przyjrzeniu się obudowie – okazuje się, że między ramką okalającą ekran a krawędzią obudowy jest dość spora szczelina, która wprost uwielbia zbierać drobinki kurzu (zwłaszcza na dole). Taka sama sytuacja ma miejsce w przypadku głośnika do rozmów telefonicznych – tu również widać, po zaledwie kilkudziesięciu godzinach użytkowania, że zbiera się brud, co nie wygląda dość estetycznie.

Samo wzornictwo Valencia 2, w moich oczach, nie pozostawia wiele do życzenia. Jest poprawne, ale jednocześnie nie wywołuje zachwytu. Jak na telefon z niskiej półki cenowej wygląda po prostu dobrze.

doogee-valencia2-y100-pro-test-tabletowo-06

Obudowa telefonu jest delikatnie wyprofilowana, przez co można ją określić rodzajem „łódki” – położenie go na płaskiej powierzchni może powodować niewielkie „gibanie się” telefonu na boki. Taka budowa sprawia również, że smartfon dobrze leży w dłoni mimo swojej grubości. Warto wziąć pod uwagę fakt, że mamy do czynienia z telefonem o wymiarach 142,6 x 72,1 x 9,35 mm, którego masa wynosi 151 g. Gdyby nie dość szerokie ramki okalające ekran ze wszystkich stron producentowi mogłoby się udać zmniejszyć końcowe wymiary urządzenia, ale i tak nie można jakoś szczególnie na nie narzekać.

Jeśli chodzi o to, jak wygląda obudowa po trzech tygodniach użytkowania telefonu, nie mam zupełnie żadnych zastrzeżeń. Wygląda praktycznie tak samo, jak po wyjęciu go z fabrycznego pudełka. Dodatkowo „plecki” można chronić specjalnym plastikowym etui dołączanym do zestawu sprzedażowego, więc nie ma się co obawiać o ich stan nawet po kilku miesiącach. Dodatkowo trzeba zauważyć, że obudowa nie zbiera odcisków palców i wyglądem przypomina szczotkowane aluminium, ale – jak już zdążyłam zauważyć – nie jest nim.

Nad wyświetlaczem umieszczono głośnik do rozmów telefonicznych, kamerkę do połączeń wideo i selfie (8 Mpix) oraz czujnik natężenia światła – mocno brakuje tu diody powiadamiającej. Pod z kolei mamy do czynienia z trzema przyciskami dotykowymi, od lewej: menu, Home (z przejściem do otwartych aplikacji) oraz wstecz – w żadnym przypadku dłuższe przytrzymanie nie odsyła do Google Now – a do tego jesteśmy przyzwyczajeni w smartfonach z Androidem. Tył telefonu został zagospodarowany na obiektyw aparatu 13 Mpix z diodą doświetlającą oraz niewielki głośniczek.

Spójrzmy jeszcze na poszczególne krawędzie. Na prawej u góry znajdziemy przyciski do regulacji głośności i włącznik – wszystkie są ledwo wystające ponad obudowę i słabo wyczuwalne, aczkolwiek nie przeszkadza to w korzystaniu z nich. Na dole umieszczono mikrofon, podczas gdy lewy bok pozostawiono całkowicie pusty. U góry natomiast mamy port microUSB oraz 3.5 mm jack audio (ja preferuję na dole, ale ile osób, tyle opinii).

No dobrze, a gdzie sloty kart SIM i microSD? Po wzięciu Valencia 2 do ręki pierwszy raz trudno się zorientować, że urządzenie to oferuje możliwość zdjęcia obudowy i dostania się do jego środka, bowiem na długości krawędzi nie ma nigdzie elementu, który można by podważyć. Obudowę jednak się zdejmuje (wystarczy odrobina sprytu) i to właśnie pod nią mamy dostęp do gniazd: miniSIM, microSIM i microSD. Tu również jest akumulator o pojemności 2200 mAh, który można samemu wymieniać.

doogee-valencia2-y100-pro-test-tabletowo-08

Wyświetlacz

Mimo tego, że chińskie smartfony są coraz ciekawsze – nie tylko na papierze, ale i w rzeczywistości – wciąż jestem nieco do nich uprzedzona. Dzięki temu jednak nie jestem rozczarowana produktami, które testuję, bo doskonale wiem, czego się mogę po nich spodziewać. Ale są też elementy zaskoczenia. Valencia 2, biorąc pod uwagę wyświetlacz, pokazała się od dobrej strony. A tego, przyznaję, raczej się nie spodziewałam.

W chińskich produktach najczęściej albo kąty widzenia są tragiczne, albo odwzorowanie barw kuleje, albo rozdzielczość jest za niska, albo jasność minimalna zdecydowanie zbyt wysoka, albo widać siatkę digitizera, albo… można tak wymieniać w nieskończoność. W przypadku produktu Doogee nie ma zbyt wielu elementów, na które faktycznie można narzekać. Tym bardziej, że oferuje dość zaawansowane możliwości konfiguracji wyświetlacza dzięki funkcjom w MiraVision.

Możemy tu wybrać jeden z trzech trybów obrazu: standardowy, żywy albo użytkownika. W ostatnim, jak łatwo wywnioskować, możemy zdefiniować, jak mają wyglądać poszczególne parametry wyświetlanego obrazu: kontrast, nasycenie, jasność obrazu, ostrość oraz temperatura barwowa. Świetna rzecz, że mamy takie możliwości w smartfonie za zaledwie 600 złotych.

Przejdźmy do rozdzielczości. Niejednokrotnie wspominałam już, że 1280 x 720 pikseli na pięciu calach jest wartością całkowicie wystarczającą i w dalszym ciągu to podtrzymuję. Przekłada się to bowiem na zagęszczenie pikseli na cal na poziomie 294 ppi. To z kolei sprawia, że ekran jest dostatecznie ostry i czytelny i dobrze sprawdza się podczas korzystania z telefonu – niezależnie od tego, czy mówimy tu o przeglądaniu stron internetowych, czytaniu PDF-ów czy graniu.

Jasność minimalna jest całkiem w porządku, aczkolwiek nie obraziłabym się, gdyby była ciut niższa. Jasność maksymalna zaskakująco dobrze sprawdza się w słońcu, ale nie obraziłabym się, gdby była jeszcze nieco wyższa – czasem po prostu nie obędzie się bez zasłonięcia ekranu drugą ręką. Do dyspozycji mamy czujnik natężenia światła, któremu możemy powierzyć regulowanie jasności ekranu – jako że mamy tu Androida Lollipop funkcję za to odpowiedzialną znajdziemy w ustawieniach, a nie na belce systemowej (tu jedynie zmienimy jasność ręcznie).

doogee-valencia2-y100-pro-test-tabletowo-20

Z gorszej strony pokazały się kąty widzenia. Wyraźnie widać przekłamaną czerń i brak jej głębi niezależnie od kąta, pod jakim spojrzymy na matrycę.

Reakcji na dotyk nie mam absolutnie nic do zarzucenia.  Choć pisanie na domyślnej klawiaturze, w dodatku bez słownika, woła o pomstę do nieba.

Spis treści:
1. Wzornictwo, jakość wykonania. Wyświetlacz
2. Działanie, oprogramowanie
3. Moduły łączności. Aparat. Akumulator