Smartfon zamiast komputera?

Jeszcze 5 lat temu wydawało się, że komputery PC długo nie będą miały realnej konkurencji. Potem pojawiły się iPady i Chromebooki.

Początkowo nie zanosiło się, że będą one konkurować z urządzeniami opartymi na Windowsie. Były po prostu dużo mniej funkcjonalne. Mamy jednak rok 2015, setki tysięcy aplikacji na iPada oraz mnóstwo narzędzi online dla Chromebooków. Często nadal nie zapewniają one natywnej wydajności komputera PC, ale pytanie brzmi – jak często i czy w ogóle potrzebujemy bardziej zaawansowanych funkcji?

Podstawowym zarzutem względem nowych urządzeń była konieczność stałego dostępu do internetu. To fakt, ale jak często używacie komputera bez dostępu do sieci? Współczesny PC bez internetu staje się ułomny i ograniczony. Dodatkowo, coraz mniej osób naprawdę potrzebuje starych programów desktopowych dla Windowsa. Coraz więcej czynności możemy wykonać online – nawet w dziedzinie obróbki grafiki czy zaawansowanej edycji tekstu. Powiedzmy sobie szczerze – zdecydowana większość konsumentów używa swoich urządzeń do przeglądania internetu, Facebooka, Instagrama, poczty, wideo i kilku znanych aplikacji. A do tego wystarczy tablet albo Chromebook.

Czasami jednak potrzebujemy dużej klawiatury, ekranu, myszki i wygodnego fotela, gdy musimy posiedzieć przy komputerze dłużej. W przypadku iPada czy Androidowego tabletu nie jest to wygodne. Rzutowanie ekranu na duży monitor przyniesie nam niewygodny interfejs, a aplikacje będą często wyglądać karykaturalnie – szczególnie rozciągnięte appki smartfonowe. Chromebooki mają wygodny interfejs użytkownika, ale z kolei są mało mobilne i stają się kolejnym urządzeniem w naszej kolekcji.

Od jakiegoś czasu mówi się, że moc obliczeniowa smartfonów jest na tyle duża, że po zadokowaniu wystarczyłaby do bardziej złożonych zadań wykonywanych na dużym ekranie. Nadal istnieje jednak problem interfejsu. Na 27 calach Android nie wygląda naturalnie. O ile sam system oraz niektóre nakładki radzą sobie ze skalowaniem nieźle, o tyle same aplikacje często wołają o pomstę do nieba. Szczególnie, jeśli są oparte na wersji smartfonowej.

https://www.youtube.com/watch?v=-oi1B9fjVs4

Wiele może się zmienić za sprawą Windows 10 dla smartfonów i trybu Continuum. A wszystko dzięki uniwersalnym aplikacjom, które współdzielą cały kod, ale inteligentnie dostosowują się do wielkości ekranu i rodzaju używanych przez nas urządzeń wskazujących. Ale od początku. Nowe smartfony (nie wiadomo czy wszystkie, czy tylko te z górnej półki) z Windowsem 10 pozwolą na podłączanie zewnętrznego monitora, myszki oraz klawiatury. Nie na zasadzie rzutowania ekranu, lecz jego rozszerzania. Z odpowiednim skalowaniem interfejsu. Uniwersalne aplikacje takie jak Word, Excel, PowerPoint, przeglądarka Edge, Xbox czy OneNote wyświetlą się na dużym ekranie dokładnie tak, jak wyglądają na komputerze stacjonarnym. Z pełnym wsparciem dla wskazujących urządzeń peryferyjnych. Łącząc się za pomocą kabla lub bezprzewodowo.

continuum-for-phone-1

Taki tryb pozwoli na tworzenie dokumentów, prezentacji, arkuszy kalkulacyjnych, notatek, przeglądanie stron internetowych, oglądanie wideo czy dobieranie poczty. Oraz odpalanie aplikacji, takich jak Facebook czy Twitter zarówno w formie natywnej, jak i w przeglądarce wspierającej Flasha. Czy zwykły użytkownik  potrzebuje więcej? Często nie. Sukces tego rozwiązania w dużej mierze zależał będzie od deweloperów i ich wsparcia dla nowych Uniwersalnych Aplikacji, które wspierają dynamicznie skalowany interfejs. To chyba największa i najbardziej niedoceniana funckja w Windows 10, która rzeczywiście może zrobić różnicę.