The Witcher Battle Arena – nietypowa MOBA z Geraltem i spółką (recenzja)

Przyznam szczerze, że gdy po raz pierwszy usłyszałem o pomyśle stworzenia gry typu MOBA w świecie Wiedźmina, nie podszedłem do tego pomysłu ze zbyt dużym entuzjazmem. Jakiś czas później miałem okazję wziąć udział w beta testach wspomnianej produkcji, i chociaż nie rozwiały one wszystkich moich wątpliwości, to jednak pozwoliły mi uwierzyć w to, że The Witcher Battle Arena ma jednak szansę osiągnąć sukces.

Od tamtego czasu upłynęło już jednak kilka miesięcy, spędzonych przez studio CD Projekt Red na dopracowaniu gry i poprawianiu w niej wszystkiego, co dało się poprawić. Efektem całej tej pracy jest wersja finalna, przeznaczona do publikacji w sklepach App Store i Google Play, którą dzięki uprzejmości jej twórców mogłem testować przez kilka ostatnich dni. Jeśli więc jesteście ciekawi, czy warto było czekać na pierwszą MOBA z Geraltem i spółką, odpowiedź znajdziecie w dalszej części recenzji.

MOBA czy nie MOBA?

Zacznijmy jednak od tego, z jakim typem gry mamy tu właściwie do czynienia. Jak już wspomniałem we wstępie The Witcher Battle Arena to reprezentant szalenie popularnego ostatnio gatunku MOBA, a przynajmniej tak to wygląda w teorii. W praktyce okazuje się jednak, że mechanika rozgrywki dość zauważalnie różni się tu od tego, co oferują najpopularniejsze gry tego typu. Pierwszą różnicą która rzuca się w oczy jest budowa map na których przyjdzie nam grać. Nie znajdziemy tu bowiem dużych, rozbudowanych plansz, pełnych ścieżek i wieżyczek broniących przejścia do bazy wroga. Nie znajdziemy też biegającego wszędzie mięsa armatniego sterowanego przez AI. Zamiast tego postacie graczy (po trzech w każdej drużynie) rzucane są na niewielkie, w miarę otwarte areny (obecnie w grze dostępne są dwie, jedna nie posiada żadnych przeszkód, drugą przecinają kanały spowalniające ruch), które niejako zmuszają nas do nieustannej walki z przeciwnikiem. Również sam cel odbiega nieco od utartych standardów gatunku (co nie oznacza, że jest w jakikolwiek sposób nowatorski). Zamiast typowego dla gier MOBA schematu „niszcz kolejne umocnienia aż dotrzesz do bazy wroga”, reprezentowanego na tabletach przez takie produkcje jak VainGlory czy Fates Forever, znajdziemy tu coś bardziej zbliżonego do trybu Dominion z pecetowego  League of Legends. Na każdej mapie znajdują się trzy menhiry. Zadaniem każdej z drużyn jest objęcie nad nimi kontroli i utrzymanie jej przez możliwie długi czas. Każdy kamień oznaczony naszymi barwami co chwile zmniejsza nieco pulę punktów drużyny przeciwnej. Gra kończy sie w momencie, w którym „żywotność” jednej ze stron spadnie tym sposobem do zera. Starcia możemy toczyć w trzech trybach: Gracze vs. Gracze, Gracze vs. AI oraz rozgrywki treningowe w których wszyscy bohaterowie oprócz naszego sterowani są przez AI. Te ostatnie nie wymagają połączenia z internetem (niby oczywista rzecz, ale niestety coraz rzadziej obecna w grach typu F2P).

Zasady gry są więc jak widać banalnie proste i większość graczy nie powinna mieć problemów z opanowaniem ich już w trakcie pierwszej partii. Nie da się jednak ukryć, że tak mocne uproszczenie rozgrywki ma zarówno swoje dobre, jak i złe strony. Zacznijmy od tych pierwszych. Proste zasady w połączeniu ze wspomnianą wcześniej otwartą, wymuszającą starcia konstrukcją map drastycznie podkręcają tempo akcji. W The Witcher Battle Arena po prostu nie ma miejsca na nudę, lenistwo czy bezczynność. Już w kilka sekund po rozpoczęciu potyczki nasza postać trafia w sam środek bitwy i od tego momentu emocje już tylko rosną. Co więcej, niewielki rozmiar aren sprawia, że powrót do walki po respawnie zajmuje dosłownie chwilę. Wszystko to przekłada się zaś na krótki czas trwania pojedynczych starć, które rzadko kiedy przekraczają dziesięć minut (dla porównania, standardowa partia w Fates Forever trwa około pół godziny). Krótki czas gry to wyraźny ukłon w stronę mobilnych graczy, często obcujących ze swoimi ulubionymi grami „w biegu”. Nie da się bowiem ukryć, że znacznie łatwiej jest wygospodarować sobie 5-10 minut na szybką, bardzo intensywną partię niż pół godziny na potyczkę, która nabiera rozpędu dopiero w połowie gry.

Niestety, jak to zwykle bywa istnieje też druga strona medalu. Wszystkie wspomniane wcześniej uproszczenia zwiększające dynamikę i intensywność gry wpływają niestety negatywnie na jej warstwę taktyczną. Jak łatwo się domyślić niewielkie, otwarte areny raczej nie pozwalają na urządzanie zasadzek czy planowanie jakichś bardziej złożonych ataków na pozycje zajmowane przez przeciwnika, a brak mięsa armatniego i budowli obronnych oznacza, że z każdym wrogiem musimy radzić sobie sami. Ogólnie rzecz biorąc cała warstwa taktyczna w trakcie starć sprowadza się do regularnego odpowiadania sobie na pytanie „czy moja drużyna powinna teraz atakować, czy bronić się?”, co dla niektórych będzie wadą, a dla innych zaletą. Warto jednak dodać, że mały nacisk na strategię w trakcie starć jest w pewnym stopniu rekompensowany przez to, co dzieje się poza nimi – czyli rozwijanie postaci i wybieranie im ekwipunku.

DOBRZY, ŹlI i BRZYDCY

The Witcher Battle Arena daje nam obecnie dostęp do dziewięciu postaci podzielonych na trzy kategorie. Magów reprezentują Operator i Filippa, rolę łuczników przyjęli Eithne i Iorveth natomiast wśród wojowników znajdziemy Letho, Zoltana, Saskię, Golema i Geralta. Ten ostatni stanowi największe zaskoczenie, gdyż nie występował on w wersji beta i do samego końca nie było wiadomo, czy zobaczymy go w finalnej wersji gry.

Jak łatwo się domyślić każdy z bohaterów posiada nie tylko inne statystyki bazowe, ale też unikatowy zestaw umiejętności, które w pewnym stopniu wymuszają na graczu konkretny styl gry. Tym co wyróżnia TWBA na tle konkurencji jest jednak opcja pozwalająca nam w pewnym stopniu modyfikować sposób działania poszczególnych zdolności. Każda umiejętność (z wyjątkiem tych pasywnych) posiada trzy suwaki, za pomocą których możemy regulować jej parametry. Aby zwiększyć jeden z nich musimy jednak zmniejszyć któryś z pozostałych. Przykładowo: Znak Aard wykonywany przez Letho może zadawać więcej obrażeń kosztem czasu ogłuszenia przeciwnika, natomiast ogniste ataki Saskii mogą mieć większy zasięg, jeśli skrócimy czas ich trwania. Suwaki nie pozwalają wprawdzie kompletnie zmienić charakteru postaci, lecz w zupełności wystarczą by lepiej „dostroić” ją do preferowanego przez nas stylu gry.

Kiedy już dostosujemy działanie wszystkich interesujacych nas umiejętności do naszych potrzeb przychodzi czas na uzbrojenie naszej postaci. Oprócz przedmiotów kupowanych w sklepie podczas gry (które, podobnie jak w większości produkcji tego typu, znikają po zakończeniu partii) istnieją tu jeszcze przedmioty stałe, w które możemy uzbroić postać między potyczkami. Trzy z nich to elementy pancerza (buty, pas i rękawice), które zwykle w lekkim stopniu modyfikują parametry naszej postaci np. zwiększając jej pancerz lub zadawane obrażenia. Dwa pozostałe przedmioty to eliksir i petarda, które możemy wykorzystywać jako wspomagacze podczas gry, w podobny sposób w jaki wykorzystuje się umiejętności. Przedmioty zdobywane są losowo po każdej walce, wraz z drobną sumą pieniędzy oraz punktami doświadczenia. Te ostatnie służą zaś do zwiększania poziomu postaci, który przekłada się na to, jak potężnych przedmiotów możemy używać i jak mocno jesteśmy w stanie zmodyfikować nasze umiejętności. Wszystko to może początkowo wydawać się nieco zagmatwane, jednak z czasem proces rozwijania postaci w konkretnym kierunku staje się tu czymś naturalnym, dając graczom dodatkowy sposób na osiągnięcie przewagi w bitwie.

UCZCIWOŚC PONAD WSZYSTKO

A skoro mowa już o osiąganiu przewagi w bitwie… Gdy w sieci pojawiły się pierwsze doniesienia dotyczące The Witcher Battle Arena wielu graczy obawiało się, że będzie to jedna z tych „darmowych” produkcji wymuszających na graczach ciągłe wydawanie pieniędzy i pozwalająca uzyskać nieuczciwą przewagę poprzez zakupy wewnątrz gry. Twórcy od samego początku dementowali te plotki, zapewniając że w grze co prawda znajdą się mikropłatności, lecz będą one zupełnie opcjonalne i nie będą miały wpływu na przebieg gry. Z radością mogę poinformować was, że udało im się dotrzymać tej obietnicy. Wszystko co można obecnie kupić w sklepie za realne pieniądze dostępne jest również do nabycia za walutę zdobywaną wewnątrz gry. Co więcej, większość z dostępnych tam „przedmiotów” to dodatki czysto kosmetyczne, nie dające praktycznie żadnej przewagi podczas samych starć. W grze nie znajdziemy też żadnych liczników, specjalnych zasobów, poziomów energii ani innych mechanizmów wykorzystywanych obecnie przez deweloperów do wymuszania dodatkowych opłat na graczach. Krótko mówiąc: wszelkie opłaty są tu więc całkowicie dobrowolne i skierowane jedynie do osób bardzo niecierpliwych, lub po prostu chcących wesprzeć deweloperów. Pozostaje więc mieć nadzieję, że taka uczciwość i przejrzystość w kwestii mikropłatności zostanie doceniona przez graczy i nie przyniesie firmie strat finansowych.

WILK JAKI JEST, KAŻDY WIDZI

Już podczas testów wersji beta widać było wyraźnie, iż oprawa wizualna nie będzie raczej najmocniejszą stroną gry. Finalna wersja potwierdziła tylko tamte przypuszczenia. Nie zrozumcie mnie źle, The Witcher Battle Arena nie jest pod żadnym pozorem grą brzydką, jednak nie wyróżnia się też ona niczym specjalnym na tle konkurencji. Niektórzy mogą wprawdzie uznać pewną surowość grafiki za zaletę (zwłaszcza iż większość gier typu MOBA atakuje nas ze wszystkich stron dużą ilością bajkowych kolorów i postaci wyjętych żywcem z kreskówek, co może być na dłuższą metę nieco męczące) jednak nie jestem pewien, czy taki był właśnie cel jej twórców. Złego słowa nie mogę powiedzieć za to o oprawie dźwiękowej. Zarówno muzyka jak i wszelkiej maści odgłosy bitwy idealnie podkreślają klimat gry i skutecznie podkręcają napięcie w trakcie potyczek.

PERSPEKTYWY NA PRZYSZŁOŚĆ

Nie trzeba być wielkim znawcą gier by wiedzieć, że o sukcesie produkcji tego typu można mówić najwcześniej kilka miesięcy po jej oficjalnej premierze. Dopiero wtedy będzie wiadomo, czy tytuł ten dorobi się wystarczająco dużej społeczności graczy (a co za tym idzie, czy nie będziemy musieli czekać godzinami na znalezienie chętnych do gry) oraz czy deweloperzy zadbali o to, by nie znudził się on nam zbyt szybko. O ile w tej pierwszej kwestii możemy tylko gdybać, o tyle w przypadku tej drugiej wiadomo już, że twórcy nie mają jak na razie zamiaru spocząć na laurach, a TWBA będzie przez najbliższy czas nieustannie rozwijane. Osobiście liczę na to, że w przeciągu najbliższych miesięcy doczekamy się dodatkowych aren lub trybów gry. Nie da się bowiem ukryć, że The Witcher Battle Arena ma w sobie spory potencjał na rozwój i naprawdę szkoda by było, gdyby jej historia zakończyła się na jednym, domyślnym trybie gry, który jakkolwiek przyjemny by nie był prędzej czy później znudzi się większości graczy. Biorąc pod uwagę, że ekipa CD Projekt RED jak na razie wywiązywała się z większości obietnic dotyczących TWBA (patrz – mikropłatności) jestem w stanie obdarzyć ich w tej kwestii kredytem zaufania.

PODSUMOWANIE

The Witcher Battle Arena to gra, która zrywa z wieloma założeniami utożsamianymi zwykle z jej macierzystym gatunkiem i już to samo w sobie stanowi powód, by przyjrzeć się jej bliżej. Zagorzali fani produkcji w stylu League of legends czy Defense of the Ancients raczej nie będą nią zachwyceni, jednak dla wszystkich pozostałych może się ona okazać ciekawą alternatywą dla bardziej konserwatywnych konkurentów. Jeśli więc wspomniane produkcje (i setki ich klonów) zdążyły już wam się znudzić, lub po prostu nigdy nie przypadły wam one do gustu, warto dać szansę Geraltowi i spółce. Zwłaszcza iż mamy pewność, że spotkanie z nimi nie będzie nas kosztować ani grosza.

Gra The Witcher Battle Arena powinna pojawić się w sklepach App Store i Google Play w przeciągu najbliższej doby.

[button link=”https://itunes.apple.com/pl/app/id920764608″ class=”zkazdej” id=”appstore” newtab=”on”][/button] [button link=”https://play.google.com/store/apps/details?id=com.cdprojektred.twba” class=”zkazdej” id=”googleplay” newtab=”on”][/button]