Nie lubię nowego Windowsa. I nowego Microsoftu

Giełdowe notowania Microsoftu idą w górę, media są coraz bardziej optymistycznie i przychylne w stosunku do tej firmy, Nadella zaczyna być traktowany jak zbawiciel, a Windowsowi 10 wróży się duży sukces. A ja nie jestem zadowolony.

I nie chodzi tu o wczorajszą zapowiedź otwarcia kodu .NET czy Visual Studio, za który zapłaciłem. To dobry ruch. Nie chodzi mi też o nastawienie się na wieloplatformowość. Tak trzeba. W czym więc problem? Mam wiele zastrzeżeń, ale skoncentruję się na trzech rzeczach.

Słuchanie głosu użytkowników

Wiele osób twierdzi, że to najlepsze co mogło się przytrafić Microsoftowi. Wreszcie słuchają odzewu i dostosowują swoje produkty do oczekiwań odbiorców. I ja również na początku bardzo ucieszyłem się z tej idei iteracyjnego ulepszania nowego Windowsa. Problem jednak w tym, że nie zawsze ci, którzy krzyczą najgłośniej, mają rację. Tak zwany „design by comitee”, czyli projektowanie zespołowe, nigdy się nie sprawdza, bo ile głów, tyle opinii. Co mnie najbardziej boli? Wycofywanie się ze świetnych rozwiązań pod presją garstki krzykaczy, czego najlepszym przykładem było usunięcie Smart Files z nowej wersji OneDrive w najnowszej kompilacji Windows 10.

w10-012[1]

Na początku przypomnę czym są „sprytne pliki”. W największym skrócie można powiedzieć, że są to uproszczone, mniejsze wersje plików oryginalnych (lub „wskaźniki”, jakby powiedzieli programiści). Wyobraźmy sobie, że wrzucamy do naszej chmury 30 GB zdjęć, bo chcemy mieć do nich dostęp na żądanie z dowolnego urządzenia. 30 GB to jednak o wiele za dużo na niektórych sprzętach, szczególnie tabletach. Nie możemy zatem synchronizować tych plików lokalnie. Konkurencyjne dyski w chmurze po prostu dają opcje niesynchronizowania niektórych folderów. Ale jak wyłączymy synchronizację, to nie wiemy, że te pliki w ogóle istnieją w naszej chmurze, póki nie dostaniemy się do nich przez przeglądarkę, która daje podgląd WSZYSTKICH plików. Microsoft z OneDrive rozwiązał ten problem przy pomocy Smart Files. Wszystkie pliki są widoczne w eksploratorze plików, ale niektóre to tylko „miniaturki”. I tak, zamiast pliku .jpg 10 MB mamy jego miniaturkę zajmującą 50 kB z pełną jego nazwą i metadanymi, po których możemy je wyszukiwać czy organizować, przenosić i usuwać. Genialne. W każdej chwili możemy wybrać, które pliki mają być tylko w chmurze, a które synchronizujemy na naszym urządzeniu w jego fizycznej pamięci.

w10-011[1]

Co zrobił Microsoft pod wpływem krzykaczy, którzy nie rozumieli idei sprytnych plików? Wycofał się z tego pomysłu i teraz użytkownicy OneDrive nie mają wyboru i albo synchronizują wszystko, albo wybrane, całe foldery. Korzyści z tego żadnych, a utraciliśmy świetną funkcję, która pozwalała nam wyszukiwać i zarządzać WSZYSTKIMI plikami w naszej chmurze, a nie tylko tymi lokalnymi. Nie takiego Microsoftu chciałem. Ale to tylko jeden przykład z wielu. Ten, który przelał czarę goryczy, nie tylko moją, ale też dziesiątek tysięcy użytkowników, a fora aż huczą od nieprzychylnych opinii na ten temat. Z tą kwestią związany jest kolejny problem, czyli zmiany interfejsu pod wpływem głosów „tłumu”.

Ignorowanie własnych zasad projektowania interfejsu

Microsoft wprowadził Modern UI do Windows i Windows Phone. Tego podejścia można nie lubić, ale nie można zarzucić mu braku konsekwencji, spójności czy minimalizmu. Z czasem jednak, Microsoft zaczął lekceważyć własne wytyczne i czerpać pełnymi garściami ze starego Androida. Spójny, minimalistyczny Material Design z Androida 5.0 zaczyna królować, a firma z Redmond w tym czasie rozmienia się na drobne, sama nie wiedząc w którą stronę ma iść. Aplikacje Modern zaczynają wyglądać jak źle zaprojektowane hybrydy Windowsa i Androida, a ostatnia zmiana w OneDrive dla Windows Phone ściągnęła tak mocną lawinę krytyki, że szefowie zespołów OD postanowili w kolejnej aktualizacji ponownie zmienić interfejs. Na jaki? Tego jeszcze nie wiemy. Z czego wynikają te problemy? Z braku jasnych wytycznych i braku konsekwencji. Jak deweloperzy mają przestrzegać zasad, co do projektowania interfejsu, skoro sam Microsoft ich nie przestrzega?

microsoft-one-drive-2447[1]

Dochodzi do tego, że appki od Microsoftu dla iOS czy Androida są spójne z zaleceniami dizajnerskimi Apple’a i Google’a, a appki na Windowsa wyglądają słabo, przestarzale i niespójnie. I tutaj dochodzimy do ostatniego, bardzo ważnego problemu.

Lekceważenie użytkowników Windowsa

Użytkownikom dotykowego Windowsa i Windows Phone często trudno pogodzić się, że aplikacje od Microsoftu na te systemy są gorszej jakości, niż ich odpowiedniki na iOS czy Androida. Mało tego – te drugie często dostają szybsze aktualizacje i są bardziej funkcjonalne. Najlepszymi tego przykładami są Skype i Office, które wyglądają i zachowują się dużo lepiej na platformach konkurencyjnych niż na samym Windowsie dotykowym. Microsoft musiał otworzyć się na inne systemy, ale zaniedbywanie własnych użytkowników jest niewybaczalne.

Windows, obok Office i Azure, to nadal jeden z trzech najważniejszych produktów Microsoftu. A z takim podejściem, baza użytkowników tego systemu będzie raczej kurczyć się, niż rosnąć. Windows 10 będzie nowym otwarciem, ale takich nowych otwarć było już zbyt dużo, żeby dać się na to nabrać i w pełni zaufać tej firmie. Po raz kolejny.

Windows-hardware[1]

Steve’a Ballmera można było nie lubić, ale nie można było mu odmówić pasji i oddania firmie. Motto Windows Everywhere przyświecało mu bardzo mocno i zawsze traktował użytkowników tego systemu priorytetowo. To nie był dla niego tylko biznes. To coś osobistego. Jego dziecko. Nadella natomiast wydaje się czystym pragmatykiem, który zapewni solidne wyniki finansowe. I właściwie na tym powinienem skończyć to zdanie, bo właśnie taka jest rola prezesa korporacji. Ale jako użytkownik prywatny, chciałbym widzieć w nim więcej pasji i zaangażowania w Windowsa. Microsoft Everywhere nowym mottem?

Może to ta pogoda, może niskie ciśnienie, ale dzisiaj Microsoft podpadł mi bardzo mocno. Mimo wszystko mam nadzieję, że jeszcze uda im się bardzo pozytywnie mnie zaskoczyć. Bo feedback od użytkowników, to mimo wszystko dobra rzecz, prawda?