Tablety siedmiocalowe – czy może być jeszcze taniej?

Według badań Digitimes – tak. Rynek 7-calówek jest nasycony bardzo mocno, ale pojawienie się niejako nowego segmentu – tabletów o 1-1,5 cala większych – sprawiło, że ceny zaczęły gwałtownie spadać. Nawet w Polsce zdarzają się promocje, dzięki którym w supermarketach można dostać dachówkę w cenie nie większej niż 150 zł.

Jak uzyskać tak niską cenę? Niestety sprawdza się stare porzekadło, że „nie ma nic za darmo”. Tablety w tym przedziale cenowym zawsze charakteryzują się tragiczną jak na 2014 rok specyfikacją, czyli skandalicznie niską rozdzielczością, słabym, często jednordzeniowym procesorem, kiepską jakością wykonania czy brakiem kamer i portów. Po wyjęciu z pudełka i zainstalowaniu aplikacji, okazuje się, że urządzenie chodzi wolno, appki się zawieszają, a jeśli mamy pecha – tablet psuje się po kilku dniach. Takiego tabletu nie dałbym nawet dziecku. No chyba, że za karę.

asus-memo

Czy tak jednak musi być w przyszłości? Obserwując trendy w rozwoju systemów operacyjnych, okazuje się, że kolejne wersje OS-ów, zamiast zwiększania wymagań sprzętowych – zmniejszają je i chodzą coraz płynniej. Równolegle, ceny podzespołów spadają, co jest stałym i naturalnym zjawiskiem. Biorąc pod uwagę te dwie rzeczy, można by oczekiwać, że już za rok tablety z ekranem HD, 1 GB RAM, przyzwoitym 4-rdzeniowym procesorem i pamięcią wewnętrzną 8 GB będą kosztować właśnie 200-400 zł. A takie podzespoły pozwoliłyby na płynną obsługę aplikacji, przeglądarki czy odtwarzaczy wideo, czyli pokrywały potrzeby większości osób, które nie pasjonują się specyfikacją i nowinkami technicznymi.

Czy takie rozwiązanie będzie na rękę producentom? Tutaj właśnie leży największy problem. O ile można liczyć na tanie modele od chińskich firm „no-name”, to wątpliwe jest czy wielcy gracze pokroju Samsunga, Asusa czy Lenovo będą chcieli walczyć o tą dolną część rynku, gdzie marże są bardzo niskie. Jeśli jednak któryś z tych producentów się wyłamie i zaproponuje naprawdę tanią 7-calówkę, może będziemy mieli przełom na rynku tabletów, jakiego nie widzieliśmy od czasów pierwszego Nexusa 7. Na razie dotyczy to tylko dachówek z Androidem. W momencie gdy wydawało się, że Windows ma szanse na zrównanie się ceną z budżetowymi modelami, zielony robot może odskoczyć na kolejny duży krok.