Biuro w plecaku

Kiedy w 2010 roku Steve Jobs prezentował, na konferencji w San Francisco, pierwszego iPada, wiele osób przewidywało szybką śmierć takiego wynalazku. No bo o czym my w ogóle mówimy? Ni to pies, ni wydra. Niby komputer, bo za duży do kieszeni, ale wygląda jak przerośnięty telefon, bez klawiatury i z mocno ograniczonym dostępem do plików. Świetny gadżet dla nastolatków, których rodzice akurat nie mają lepszego pomysłu na wydanie kilkuset dolarów albo potraktują iPada jako miły dodatek do Chryslera, z okazji szesnastych urodzin swojej pociechy.

Po trzech latach od premiery pierwszego (któremu udało się odnieść sukces) tabletu, wiemy już, że Apple umiejętnie stworzyło niszę, która rozwija się coraz szybciej. Kolejne modele powstają jak grzyby po deszczu, jednak odnoszę wrażenie, że wśród wielu ludzi ciągle pokutuje przeświadczenie, że nadają się one wyłącznie do zabawy. W końcu, co innego można robić na takim malutkim ekraniku, w dodatku bez klawiatury.

Piszę z pełnym przekonaniem, że w pracy na komputerze rozmiar ma znaczenie. Zwłaszcza rozmiar monitora. Dwa, dwudziestocalowe, stojące na moim biurku monitory świetnie sprawdzają się w mojej codziennej pracy. Jak więc biednemu, zaledwie dziesięciocalowemu tabletowi konkurować z ponad czterokrotnie większą przekątną?

Odpowiedź na pytanie czy tablet nadaje się do pracy może być tylko jedna: to zależy. Zależy od wielu czynników, jednak, wbrew pozorom, dla „dachówki” można znaleźć całkiem sporo kreatywnych zastosowań.

Wystarczy zauważyć, że ja, i jak podejrzewam, większość redakcji Tabletowo.pl, swoje teksty redaguje właśnie na tablecie. Kiedyś słyszałem opinię, że jeżeli chodzi o pisanie, to tablet nadaje się do stworzenia co najwyżej ćwierknięcia, w porywach umieszczenia statusu na Facebooku. Byle nie za długiego. Ten tekst jest tego oczywistym zaprzeczeniem i, być może, trudno w to uwierzyć, ale pisanie na klawiaturze ekranowej jest całkiem wygodne. Oczywiście jeżeli mam do wyboru tradycyjny komputer, z dużym monitorem i fizycznymi klawiszami, to będę pracował na nim. Kiedy jednak gdzieś jadę (a zdarza mi się często), to zdecydowanie bardziej poręczny jest mój tablet.

Naturalnie wszystko jest kwestią odpowiednich narzędzi. Do pisania mam świetny program iA Writer, który dodaje kilka użytecznych przycisków do standardowej klawiatury, dzięki czemu nawigacja po tekście jest o wiele szybsza i wygodniejsza. Poza tym jest cudownie minimalistyczny i najzwyczajniej w świecie ładny. Może to drobnostka, ale przemyślana czcionka, o odpowiednim rozmiarze, to podstawa w aplikacji, której jedynym celem jest sklecenie kilku zdań.

Pisanie jednak nie zawsze polega na tworzeniu długich tekstów. Programowanie, to w praktyce również pisanie, tyle że dosyć specyficzne. Przez chwilę pomyślałem, że tablet będzie się idealnie sprawdzał do małych zabaw z HTML, jednak bardzo szybko się poddałem. Bez fizycznej klawiatury nawet nie ma co podchodzić. O programowaniu przez duże P nawet nie myślałem – brakowało mi przycisków na ekranie i, co ważniejsze, narzędzi.

Trafiłem jednak gdzieś w odmętach internetu na pioniera, dzielnie wyrąbującego maczetą ścieżkę dla tych wszystkich, którzy chcą uczynić ze swojego tabletu pełnoprawne stanowisko pracy. Mark O’Connor uznał najwyraźniej, że fakt iż iPad może działać mniej więcej tyle, ile trwa normalny dzień w pracy, to nie przypadek i postanowił pracować właśnie na nim. Jeżeli dobrze pamiętam zajmował się on programowaniem. Oczywiście podstawą całego przedsięwzięcia była klawiatura zewnętrzna. A także fakt, że iPad miał być tylko terminalem, za pomocą którego nasz bohater łączył się z maszynami, na których faktycznie odbywała się praca. Trochę to oszukaństwo, ale nie zapominajmy, że mamy do czynienia z dwurdzeniowym, gigahertzowym komputerem wyposażonym w śladową ilość RAM-u i namiastkę systemu operacyjnego. Co ciekawe, początkowo miesięczny eksperyment przeciągnął się do roku i – jak twierdzi autor – przestał być eksperymentem i przerodził się w codzienną rutynę.

Zostawmy jednak to nieszczęsne pisanie, bo nie jest to jedyny pomysł na wykorzystanie tabletu. Całkiem niedawno Sebastian opisywał Marka, który, używając swojego firmowego tabletu, sprzedawał kredyty, wykorzystując efekt WOW. I mimo, że to opowiadanie było mocno przerysowane, dachówki coraz częściej wykorzystywane są jako foldery reklamowe właśnie z tego konkretnego powodu. Kiedy kupiłem swojego iPada, pierwszym co mnie w nim urzekło, była łatwość pokazywania zdjęć. I intuicyjność – umiała się nim posłużyć nawet moja babcia. Ten sam efekt, tylko zwielokrotniony przez multimedia, wykorzystują obecnie firmy umożliwiające tworzenie interaktywnych prezentacji, a następnie wyświetlanie ich za pomocą dedykowanej aplikacji. Taki proces ma nawet swoją nazwę: e-detailing. Interesujące, że technikę tę upodobały sobie firmy farmaceutyczne.

Oczywiście mógłbym wymyślać kolejne przykłady jak wykorzystać swój tablet do pracy. Aż prosi się, żeby tablety rozdać lekarzom w szpitalach. Naturalnie w pierwszej kolejności należałoby zaimplementować porządną, ogólnokrajową bazę danych pacjentów. Tablety w edukacji? Dzieciaki byłyby wniebowzięte. Szkicownik? Proszę bardzo, już powstały specjalne rysiki do pojemnościowych ekranów. Czasem sam się dziwię, na jakie kreatywne sposoby wykorzystania tabletu w swojej pracy można wpaść.

Zanim jednak wyrzucicie swoje wielkie komputery do lamusa i radośnie wymachując kartą kredytową pognacie po akcesoria do swojego tabletu zastanówcie się, czy Wasza wola jest wystarczająco silna. W końcu zaprzęgamy do pracy sprzęt, zaprojektowany do dostarczania rozrywki. Po raz kolejny posłużę się własnym przykładem – ten tekst miał być gotowy już w środę. Goń się Peterze Jackson, ze swoimi trzyipółgodzinnymi wersjami reżyserskimi.

Myślę, że wraz ze wzrostem liczby aplikacji i zmianą świadomości społeczeństwa, tablet przestanie być postrzegany przez pryzmat Angry Birds. Dzisięciocalowa “dachówka” jest o wiele bardziej mobilna niż niejeden laptop, a często dorównuje mu możliwościami. O ile nie przewyższa, jeżeli weźmiemy pod uwagę liczbę dostępnych aplikacji. Tylko czy będziemy się potrafili zmusić do pracy na konsoli do gier?