Real Boxing – recenzja

Tym razem przetestowałem produkt polskiego studia Vivid Games: Real Boxing. Na wstępie muszę zaznaczyć, że jestem raczej ignorantem w kwestii boksu. Gdyby tydzień temu ktoś mi powiedział, że boks przypomina szachy, gdyż nigdy nie wiesz przeciwko ilu osobom będziesz walczył ani kiedy mogą ci wbić nóż w plecy, to pewnie bym uwierzył. To chyba również nie świadczy za dobrze o mojej znajomości gry w szachy.

Dać mu w mordę!

Do dyspozycji gracza oddano trzy rodzaje ciosów, które można wyprowadzić zarówno jedną, jak i drugą ręką. Oprócz tego mamy jeszcze możliwość zainicjowania klinczu. Tak, jak w prawdziwych walkach, także i tu nie można atakować nogami – żadnych kopnięć czy podcięć. W kwestii obrony mamy tylko możliwość wykonania bloku oraz uniku. Początkowo wydaje się, że to trochę za mało. Tym bardziej, że kontrola nad poruszaniem się po ringu pozostawiona została automatowi. Z drugiej strony, już po pierwszej walce widać, że i tak jest dostatecznie dużo do roboty. Próba atakowania przypadkowymi ciosami z nieznacznie słabszym przeciwnikiem z reguły kończy się katastrofą. Szybko można także zauważyć, że uniki są najlepszym przyjacielem gracza. Po kilku próbach lekka przewaga parametrów przeciwnika okazała się przeszkodą do pokonania. Generalnie zaskoczyło mnie, jak taktycznie należy podchodzić tutaj do walki. Cały czas trzeba obserwować przeciwnika i reagować na każdy jego ruch, jednocześnie pilnując poziomu życia i wytrzymałości. Po przyzwyczajeniu się do sterowania dochodzę do wniosku, że ten element dopracowano prawie idealnie. Problemem jest tylko zbyt mała ilość punktów życia. Wprawdzie są one regenerowane przez cały czas, ale i tak na 89 stoczonych walk, tylko jedna skończyła się inaczej niż przez nokaut – przy ustawionych trzech rundach po jednej minucie.

Krew pojawia się po silniejszych trafieniach

I po walce…

Co pięć walk przysługuje nam prawo do treningu postaci w formie trzech różnych mini gier. Obijamy duży worek, żeby wzmocnić siłę, mały – aby pracować nad szybkością lub skaczemy na skakance, aby poprawić wytrzymałość. Jest to ciekawy przerywnik, choć trochę za mało rozbudowany. Przydałoby się, by twórcy przewidzieli większą ilość parametrów opisujących postać, gdyż te trzy dostępne są niewystarczające. Dodatkowo mamy do wyboru jeszcze osiem perków, z czego dwa na raz mogą być aktywne. To wciąż jednak odrobinę za mało – przynajmniej dla mnie.

Za pieniądze z wygranych (lub dokupione za pomocą tradycyjnej karty płatniczej) można ulepszyć parametry, dokupić perki lub zmienić „outfit” naszego mordoobijacza. Teoretycznie nic specjalnego, jednak opcji jest na tyle dużo, że spokojnie każdy dobierze wygląd w sam raz dla siebie. Co ciekawe – nie znalazłem możliwości zmiany koloru skóry gracza, podczas gdy przeciwnicy są zarówno biali, jak i czarni. Albo przegapiłem opcję, albo twórcy o niej zapomnieli.

Obecne w grze mikropłatności służą tylko przyśpieszeniu rozgrywki i dokupieniu nowych aren. Nie wpływają one w sposób znaczący na efekt końcowy.

Grafika należy do najmocniejszych stron tej produkcji

Więc chodź, wyrenderuj mój świat…

Modele postaci występujących w grze jakością przypominają czasy PlayStation 2. Niestety, jak we wszystkich grach na tablety, ilość poligonów (czyli wielokątów) jest mocno ograniczona – widać to między innymi przy ostrych załamaniach na ramionach zawodników. Na szczęście tytuł nadrabia wysokiej jakości teksturami. Można również zauważyć, że refleksy świetlne załamują się nie tylko po granicach poligonów, ale też na fałdach materiałów będących teksturami. Shadery odpowiedzialne za sterowanie tym są bardzo dobrze dopracowane. Prawdopodobnie to jest powodem, dla którego gra działa tylko na układach Tegra (i iPadach), gdzie programowanie ich jest prostsze niż w reszcie sprzętu z Androidem. Niemniej całość powoduje, że dla niewprawnego oka gra wygląda jakby była przeznaczona na konsole obecnej generacji.

Jednak na teksturach osiągnięcia grafików się nie kończą. Bardzo dobrze wyglądają animacje postaci. Z przyjemnością oglądałem powtórki pokazujące jak rozciąłem przeciwnikowi łuk brwiowy czy jak padając na deski gubił ochraniacz na szczękę. Natrafiłem jednak też na pewne niedopracowania. Przykładem jest tu szyja, która chwilami rozciągała się do wielkich długości – bokserzy przypominali wówczas bardziej żyrafy niż ludzi. Jak w wielu sportowych grach, graficy niezbyt przyłożyli się do graficznej strony publiczności. Modele są uproszczone do bólu, a tekstury wołają o pomstę do nieba. W wersji na iPada i w zapowiadanej wersji na Tegrę 4, zostało to zamaskowane ograniczoną głębią ostrości, ale na Tegrze 3 widać każdą niedoróbkę poza areną. Oczywiście poszczególne wersje różnią się też rozdzielczością, ale to chyba nikogo nie dziwi. Na szczęście za wiele dzieje się na pierwszym planie, aby tracić czas na podziwianie widowni.

Pierwszy plan bez zarzutu, ale publiczność…

Ja będę bił ciebie a ty mnie, dobrze?

Na koniec kilka słów o trybie multiplayer. Użytkowników tabletów z Androidem z pewnością zmartwi fakt, że taki sposób rozgrywki jest dla nich niedostępny. Co do wersji na iOS – mimo iż oferuje tryb multi, to nie wydaje się należeć do najstabilniejszych. Dwie walki w jakich brałem udział były interesujące, jednak do czasu – w obu w połowie rozgrywki doszło do utraty połączenia. Nie wiem jednak, czy nie była to wina średniej jakości połączenia internetowego.
Prawdopodobnie możliwość bicia przyjaciela na Androidzie będzie udostępniona w najbliższym czasie. Kiedy dokładnie? Nie wiadomo.

KO!

Real Boxing jest dobrą grą symulującą lubiany przez wiele osób sport. Posiada zarówno grafikę z najwyższej tabletowej półki, jak i dobre rozwiązania dotyczące rozgrywki. Na minus trzeba jednak przypisać wymagania sprzętowe, ograniczające sprzęt z Androidem do jednej linii procesorów – NVIDIA Tegra 3.

Ostatecznie jednak, pomimo niewielkiej ilości niedoróbek, gra Real Boxing jest zdecydowanie warta polecenia.

Do pobrania:
iOS: do 24 marca za 0,99 dolara,
Android (tylko NVIDIA Tegra): 14,99 złotych.