Okiem Tabletowo.pl: rozwój rynku tabletów w Polsce

Jakiś czas temu w naszej redakcji, z okazji pierwszej rocznicy istnienia Tabletowo.pl i dalszego rozwoju strony, rozpoczęliśmy dyskusję na temat rozwoju rynku tabletów w Polsce. Okazała się ona pierwszym impulsem, który popchnął nas do stworzenia kolejnego grupowego felietonu, w którym każdy z nas wypowie się na ten temat. Biorąc pod uwagę, że każdy z nas może mieć z goła odmienne zdanie – może być ciekawie.

Tomek Gałecki:

Dzisiejszym zadaniem domowym (dzięki Kasiu!) jest opisanie, jak wg nas wygląda (i jak będzie wyglądał) rynek tabletów w Polsce. Na ocenę obrazu musi się złożyć kilka faktów, to oczywiste. Nie da się wg mnie także mówić o polskim rynku całkowicie pomijając obraz na rynku światowym, choć należy pamiętać i cały czas mieć na uwadze, że polski rynek nie jest w żaden sposób obrazem tego, jakie trendy są na świecie.

Cały „boom” tabletowy, na razie troszkę papierowy, zaczął się w zeszłym roku wraz z pojawieniem się iPada. Choć tablety i tzw. UMPC (ultra mobile PC) były na rynku obecne od dłuższego czasu. to były traktowane jako sprzęt wyjątkowo niszowy i dla tzw. totalnych „geeków”. Swego czasu przechadzając się średnio raz w tyg. po Tottenham Court Rd. w Londynie (tym co nie wiedzą śpieszę wyjaśnić, że ilość sklepów z elektroniką oraz ilość samego sprzętu – aparaty, komputery, laptopy, itd… jest w tym miejscu chyba największa w stolicy UK) i mając tego typu wynalazki w ręce nie zdecydowałem się na zakup. Ciężkie, nieporęczne, z nie najlepszymi ekranami i systemem (Windows), który zupełnie nie chciał dać się oswoić bez myszki. Kolejnym dość istotnym czynnikiem, który wpływał na bardzo ograniczoną popularność tego typu sprzętu jeszcze kilka lat temu był ograniczony dostęp do internetu. Mało komu przychodziło do głowy, że trzeba mieć przy sobie komputer, stały dostęp do sieci, a nawet jeśli ktoś wpadał na tak szalony pomysł, to ceny prezentowane przez operatorów komórkowych szybko studziły entuzjazm. Jak już to wszystkim wystarczały coraz popularniejsze i bardziej wszechstronne smartfony i także dziś jest spora rzesza ludzi, twierdzących, że dobry telefon z dostępem do sieci to lepsze rozwiązanie. Tak jak pisałem potem na rynku pojawił się iPad i słowo tablet (fakt należy uznać) zostało zdefiniowane na nowo. I tu dochodzimy do pierwszej różnicy między Polską a tzw. zachodem – dostępność.

W 2010 roku, gdy okazało się jak wielkim sukcesem rynkowym okazała się prezentacja iPada, w jak olbrzymich ilościach zaczął się sprzedawać, wydawało się, że wysyp urządzeń tego typu zobaczymy w bardzo krótkim czasie. Sami producenci także zresztą podsycali „tabletową histerię” zapowiadając i prezentując co chwilę kolejne modele (tyle, ze prototypowe). Minął rok i niestety pozycje warte uwagi można było policzyć na placach jednej ręki, i to nie tylko u nas. W dniu dzisiejszym sytuacja wcale nie jest diametralnie inna choć należy uczciwie przyznać, że wyjątkowo nie tylko z powodu działań producentów.

Tablety nie są tanie. Nie są też jakoś strasznie drogie ale tylko pod warunkiem, że patrzymy na to przez pryzmat zarobków Anglika czy Amerykanina. Stąd wszystkie prognozy dotyczące zwrotu i to dużego sprzedaży takich urządzeń jednak dotyczą „zachodu”. W Polsce takiej tendencji także należy się spodziewać jednak byłbym bardzo ostrożny w wyliczeniach i na pewno okres boomu jeszcze przed nami… może w 2012? Może jeszcze później. W najbliższym czasie na lokalnym rynku elektroniki raczej będę się spodziewał wzrostu ilości sprzedanych netbooków. Powodów takiej a nie innej sytuacji na rodzimym rynku jest kilka i niestety trochę się wzajemnie nakręcają.

Po pierwsze netbooki są coraz tańsze. Fakt. Prosty model, który jeszcze ok. 1,5 roku temu kosztował w granicach 1400 zł można mieć dziś za ok. 700 zł. Dla społeczeństwa gdzie penetracja komputerów osobistych jest wciąż niewielka, gdzie ilość łącz internetowych w domach rośnie tak dynamicznie (bo też jest ich wciąż mało) i gdzie przeciętne zarobki są dużo niższe niż cena nowoczesnego tabletu klasy iPada to będzie sprzęt nr 1 do zakupu.

Po drugie, tzw. świadomość konsumenta. Ile reklam tabletów widzieliście w polskiej telewizji? Gdy wchodzicie do sklepów ze sprzętem komputerowym, z pośród ilu tabletów możecie wybierać? Ile z nich możecie dotknąć, wypróbować, porównać zanim dokonacie wyboru? A tuż obok tych tabletów leżą netbooki… Ile ich jest, w jakich kolorach, konfiguracjach i cenach nie muszę Wam mówić. Co więcej, producenci wiedząc, że tablety w Polsce nie będą specjalnie popularne, zupełnie nie przejmują się polskim rynkiem. Niestety :(. Smutna to, ale prawdziwe. Weźmy pierwszy z brzegu przykład o tyle istotny, ze dotyczący mistrza marketingu czyli firmy Apple. Premiera światowa iPada 1 miała miejsce w styczniu 2010. W grudniu, czyli prawie rok później urządzenie oficjalnie dotarło do Polski. Szacunki publikowane na naszym portalu (za analitykiem firmy IDC) mówiły o liczbie (oficjalnie) sprzedanych modeli w liczbie ok. 5 tyś. sztuk a całkowita ilość urządzeń (wliczając prywatny import) była oceniana na 10 – 15 tysięcy egzemplarzy. Nawet jeśli te szacunki są mocno zaniżone i do dnia premiery iPada 2 sprzedano w Polsce 50 tyś urządzeń to liczba ta jest nadal mizerna. Już nawet nie ma co wspominać o porównaniu premier iPada 2 w USA i w Polsce, bo jak było sami wiecie (a jak nie wiecie to czytajcie). Co więcej pomimo tego, że w zasadzie bez wysiłku Apple nawet w Polsce dał radę przekonać ludzi do tego, że jeśli ich stać, iPad jest czymś co jest im nie zbędne to zupełnie nie wykorzystał tego faktu w sensie sprzedażowym. Ale czy można się dziwić? Jaką różnicę robi sprzedanie (w skali jednego kraju!!!) kilkuset (tu jestem bardzo optymistyczny) sztuk więcej lub mniej? Żadną.

Przed producentami tabletów na polskim rynku, o ile zdecydują się na poważniej rozpocząć sprzedaż swoich urządzeń (na co w tym roku bym nie liczył) jest jeszcze jedno zadanie. Nie tyle trudne, co kosztowne. Co gorsza przy takich poziomach sprzedaży urządzeń działania te nie mają szans się zwrócić inaczej niż w budowaniu świadomości marki. Mianowicie trzeba ludzi wyedukować z jednej strony – co to jest tablet, a z drugiej, nie jako przy okazji przekonać ich, że to coś jest faktycznie potrzebne. Nie tylko potrzebne ale lepsze niż wspomniany wcześniej netbook. Choć wśród młodych ludzi wiedza tego co to tablet, Android, Honeycomb, ARM, Tegra, 3G, itd… itd… jest prawdopodobnie dość wysoka, to jednak nie ta grupa konsumentów decyduje o priorytetach domowych finansów. Zastanówcie się jak wielu spośród Waszych znajomych w wieku 30 – 40 to potencjalni nabywcy tabletu, czyli osoby biegle i w zasadzie ciągle korzystające z komputera, różnych programów i sieci? Niestety smutna prawda jest taka, że jesteśmy malutkim, biednym rynkiem o dość nikłej świadomości konsumenckiej. To się zmienia ale wolno. Co więcej, producentom nie specjalnie zależy na tym by taki trend szybko zmienić bo to kosztuje, na faktyczne poprawienie wyników sprzedaży trzeba czekać. Jest jeszcze jeden powód przez który żaden z producentów nie spieszy się by w Polsce rozpocząć jakąkolwiek tabletową kampanię. Tego typu „wmówienie” ludziom, że potrzebują tablet poprawi (troszkę) sprzedaż wszystkich urządzeń tego typu dostępnych na rynku a nie tylko danego producenta. Znów najlepszym przykładem jest Apple i iPad oraz to, jakie tablety cieszą się aktualnie największa popularnością w naszym kraju czyli tzw. chińskie klony, które w mojej kategorii zaliczają się do wyrobów tabletopodobnych. W ramach ostatniej retrospekcji ( i niejako porównania) poproszę Was byście przypomnieli sobie jak wyglądała sprzedaż tzw. smartfonów w naszym kraju na przestrzeni ostatnich lat i jakie modele telefonów ciągle są najpopularniejsze w promocjach operatorów.

Zapewne po tych dość pesymistycznych wizjach i analizie oczekujecie tzw. „happy endu” w akapicie pt. Co dalej? Niestety. Znów muszę Was rozczarować. Powodów jest kilka. Wspomniane już netbooki, które są tańsze i na swój sposób bardziej wszechstronne a w wielu domach to jedyny komputer. Po drugie, tablety nie mogą liczyć na wsparcie w tworzeniu rynków na pomoc operatorów komórkowych. W scenariuszu bardzo optymistycznym mógłbym założyć, że pierwszego widocznego przełomu można by oczekiwać przed „gwiazdką” 2012. Obecna generacja tabletów zacznie wtedy troszkę odważniej pojawiać się w Polsce (podobnie, tak jak łatwiej dziś spotkać w sklepach pierwszego Galaxy Tab’a niż gdy kosztował 3 tysiące złotych). Dopiero gdy tablety fizycznie trafią do sklepów będzie je można dotknąć , ocenić, porównać, wypróbować można liczyć na większe zainteresowanie szerszego grona klientów. Potrzebujemy siły nabywczej, świadomości (dziś wg wielu ludzi netbook i laptop to to samo urządzenie) i zmiany podejścia i producentów i sprzedawców (tych zostawiłem sobie na koniec).

To, w jaki sposób elektronika w Polsce jest prezentowana i sprzedawana, niestety woła o pomstę do nieba. Oczywiście zdarzają się wyjątki ale są naprawdę nieliczne. Mam w tym względzie dość dobre porównanie bo sporo urządzeń elektronicznych nabyłem poza krajem. Sytuacja ta zresztą nie jest niczym nadzwyczajnym, bowiem w wielu jeszcze punktach usługowych sprzedawcami są ludzie z przypadku, kiepsko opłacani. Takie podejście być może nie ma większego znaczenia dla poziomu sprzedaży gdy handluje ziemniakami ale gdy w grę wchodzi sprzęt za klika tysięcy złotych oraz satysfakcja klienta to już jednak nie to samo. Prosty przykład. Sieć Euro, odwiedziłem klika sklepów na Śląsku. Ani jeden z nich nie posiadał fizycznie tabletu, które teoretycznie są dostępne przez Internet. Siec Media Markt / Saturn – wchodzimy… są jakieś trzy tablety schowane gdzieś z boku obok 20 – 30 modeli laptopów i netbooków. Bierzemy pierwszy z brzegu do ręki aby zobaczyć – „z czym to się je”. Co jest podstawowym zadaniem tabletu? Wygodny i prosty dostęp do sieci. Niestety w żadnym z ww. sklepów, które miałem przyjemność odwiedzić nie był możliwy dostęp do Internetu aby zobaczyć jak to wygląda w praktyce. Kto wie… może ja sam już jakiś czas temu zdecydowałbym się na zakup, któregoś z urządzeń ale trudno wymagać od klienta by „kupował kota w worku”. Można wybaczyć takie braki jeśli chodzi o prezentacje wspomnianych laptopów czy ich mniejszych braci. Windows, Office i Internet Explorer jest znany. Ale to jak przeglądarka czy klient poczty działa w systemie iOS czy w systemie Android już takie oczywiste nie jest. Tu duże brawa dla sieci iSpot. W czasie mojej wizyty w jednym z salonów nie było problemu aby przetestować tę część działania iPada 2 choć z kolei poziom wiedzy „Pani” prezentującej urządzenie był żenująco niski. To o tyle dziwne, że Apple nie ma w swoim portfolio setki różnych produktów, które sprzedawca musi znać na wyrywki.

Reasumując, pierwszej zmiany można oczekiwać, gdy producenci zmienią podejście do rynku i do nas. To zaś nastąpi wtedy gdy najtańsze modele netbooków zaczną zmniejszać swój udział w sprzedaży i gdy my będziemy troszkę bogatsi.

Katarzyna Pura:

Do tego, że tablety będą z każdym kolejnym miesiącem zdobywać popularność – nie trzeba nikogo nie przekonywać. Jednak obecna sytuacja jest dość trudna – zwłaszcza, gdy spojrzymy na obecny trend na rynku amerykańskim, gdzie każdy, kto chce kupić iPada 2 po prostu idzie do sklepu i go kupuje (oczywiście pod warunkiem, że aktualnie jest dostępny na półce) i na rynku polskim, gdzie tabletów – do tej pory – można było ze świeczką szukać. Nie dość, że średnie zarobki Amerykanów są wyższe niż nasze, to jeszcze elektronika tam jest odpowiednio tańsza. Co więc musi się zmienić, by można było w ogóle mówić o rynku tabletów w Polsce?

Przede wszystkim ceny sprzętu muszą znacząco spaść. Tablet internetowy większości z nas ma nie zastępować komputera, a jedynie być jego dopełnieniem – dlatego jeśli kosztuje on 3 tysiące złotych, czyli tyle, ile trzeba dać za laptopa, który oferuje o niebo lepsze parametry techniczne, mało kto się na to zdecyduje.

Raczkujący w Polsce rynek tabletów spokojnie można porównać do sytuacji z rynku smartfonów sprzed kilku lat, a może nawet i kilkunastu miesięcy. Pamiętacie, jak pierwsze modele z systemami operacyjnymi pojawiały się w sprzedaży? Był to rarytas dla wybranych, którzy faktycznie mogli sobie pozwolić na taki wydatek. Minęło trochę czasu – zmieniła się sytuacja. Teraz większość ludzi już wie, co to jest Android, bo można go znaleźć w niskobudżetowych telefonach, dostępnych w najniższych abonamentach u operatorów za symboliczną złotówkę.

W sumie wszystko kręci się wokół ceny tabletów. Chcąc kupić zaawansowane urządzenie (jak iPad 2) w ofercie któregokolwiek z operatorów, jest to całkowicie nieopłacalne. Gdyby sieci komórkowe zmieniły nastawienie do tabletów – podobnie jak jeszcze przecież tak niedawno do telefonów komórkowych – klienci naprawdę o wiele chętniej wiązaliby się umowami, mając świadomość, że koszt tabletu jest niższy niż w sprzedaży detalicznej. Obecnie niestety nie można mówić o czymś takim. Wiązanie z operatorami – biorąc pod uwagę tablety (nie dywagujemy obecnie nad telefonami) – po prostu się nie opłaca.

Trzeba też zwrócić uwagę na fakt, że to właśnie przede wszystkim ceną, a nie parametrami technicznymi, kierują się Polacy w wyborze tabletu dla siebie. Gdzie się nie spojrzycie, tam posty typu „który tablet do 500 złotych kupić?”, „mam do wyboru tego chińczyka i tego – który się bardziej opłaca?” i tak dalej… w Polsce obecnie najlepiej sprzedaje się sprzęt, którego cena nie przekracza tysiąca złotych – a to z dwóch powodów. Pierwszy to oczywiście nędzne zarobki, przez które większość z nas najzwyczajniej w świecie nie może sobie pozwolić na nic ciekawszego. Drugi natomiast to fakt, że niektórzy z nas chce się po prostu w jakiś sposób zaznajomić ze swoistą nowością, jaką jest tablet – a że nie chce wydawać zbyt sporej kwoty na sprzęt, który a nóż się nie spodoba. Gorzej jak po zabawie z chińczykami stwierdzicie, że tablety (wszystkie) są g**no warte – a to przecież nie jest prawda…

Kolejna sprawa – producenci muszą przestać traktować Polskę jako dwudziestą ósmą planetę od słońca. Mimo tego, że nasza średnia pensja krajowa jest dość niska, naprawdę chcemy mieć dostęp do najnowszego sprzętu jak najszybciej się da – tzn. zaraz po amerykańskiej premierze, a nie jak to ma miejsce teraz – na kilka miesięcy po (nie wspominając o premierze Asusa Eee Pad Transformer, którego się nie mogliśmy doczekać przez długi, długi czas…).

Nie da się nie wspomnieć o świadomości potencjalnych klientów co to w ogóle jest tablet internetowy – z czym się to je? W 100 procentach zgadzam się z wypowiedzią Tomka (trochę wyżej). Prawda jest taka, że mało kto w Polsce wie, co to jest tablet. Wchodząc do sklepów z elektroniką – przynajmniej na razie (miejmy nadzieję, że niebawem się to zmieni) – nie możemy podotykać zbyt wielu tabletów – w przeciwieństwie do netbooków, których jest do wyboru do koloru…

Cóż, ale i tak wszystko się kręci wokół ceny… I chyba nic na to nie poradzimy. Im więcej tabletów będzie się pojawiało na rynku, tym większy będziemy mieć wybór. Ale to również będzie powodowało, że ceny tabletów zaczną spadać. Przywołajmy chociaż przykład Samsunga Galaxy Tab, który w momencie polskiej premiery kosztował, uwaga, 2999 złotych. Teraz można go spokojnie kupić poniżej 1,5 tysiąca złotych. Podobnie będzie z kolejnymi tabletami, jakie pojawiły się i będą pojawiać się na polskim rynku. Obyśmy tylko na ten moment nie musieli zbyt długo czekać… Jestem optymistką i mam nadzieję, że coraz więcej osób będzie kupowało tablety (a co za tym idzie – zaglądało na Tabletowo.pl ;)).

Jarosław Sroka:

Marzę o czasach, kiedy tablet będzie tak popularnym urządzeniem jak telefon komórkowy, a ludzie, zamiast przy laptopach i netbookach, piliby poranną kawę i przeglądaliby internet na tabletach. Niestety, obawiam się, że Polska ma jeszcze długą drogę do realizacji tej wizji. Na przeszkodzie stoi ekonomia, dostępność oraz mentalność.

Ekonomia

Polska traktowana jest przez producentów elektroniki, a szczególnie tabletów, jako kraj trzeciego świata. W ofertach sklepów internetowych znajdują się głównie chińskie urządzenia, które nie wyróżniają się dosłownie niczym. Wręcz przeciwnie – wyrabiają tabletom, jako gatunkowi urządzeń elektronicznych, złą marką, ponieważ klienci zaczną kojarzyć je tylko i wyłącznie ze słabej jakości, powolnymi pół-komputerami, których ograniczona funkcjonalność nie pozwala na profesjonalną pracę. Taki stereotyp szkodzi potencjalnej popularności tabletów w Polsce. Gdyby zamiast chińskich slate’ów w sklepach znajdowały się produkty sygnowane logo Asusa, Acera, Apple, Samsunga, Motoroli lub LG, Polacy wiedzieliby, że tablet to bardzo ciekawe urządzenie oferujące szeroki wachlarz możliwości, a nie awaryjny kawałek słabego plastiku będący zaledwie powiększonym smartfonem. Na półkach polskich sklepów mogłyby znajdować się tablety znanych firm, ale…

Największą bolączką Polski i innych krajów Wschodu są pieniądze. Małe zarobki i wysokie ceny podstawowych produktów i usług sprawiają, że przeciętny obywatel nie może sobie pozwolić na zakup gadżetu, elektronicznego urządzenia, które spełniałoby jego zachcianki i oczekiwania, ale nie byłoby niezbędne. W związku z tym Polacy, a także Litwini, Łotysze, Białorusini i znaczna większość Rosjan, dochodzą do wniosku, że, jeśli już mają wydać pieniądze na tablet, kupią ten najtańszy – to im się najbardziej opłaca. Przeciętny klient wchodząc do sklepu z komputerami nawet nie spojrzy na urządzenia, których cena wynosi 1800 złotych lub więcej, a od razu skieruje się do działu z „Chinolami”, których koszt nie przekracza 1000 złotych.

Jedynym rozwiązaniem wyżej opisanego problemu jest obniżenie cen przez producentów tabletów ale, niestety, wątpię, żeby to kiedykolwiek nastąpiło. Obawiam się, że giganci rynku globalnego prędzej zrezygnowaliby ze Wschodniego rynku, niż narazili się na straty.

Dostępność

Nie oszukujmy się – wyżej opisany problem dotyczy warstwy społecznej o niskich lub średnich zarobkach. Jednak w Polsce są również ci, którzy z racji dobrych dochodów lub wielomiesięcznego odkładania pieniędzy, mogą pozwolić sobie na zakup tabletu z najwyższej półki. Wyobraźcie sobie, że idziecie do sklepu, w kieszeni przyjemnie ciąży wam 2000 złotych, w calu nabycia tabletu internetowego. Idziecie do jednego sklepu – nie ma ani jednej sztuki, nawet tych chińskich, w drugim, trzecim, czwartym i dziesiątym też nie. Przyczyną jest dostępność, która nierozerwalnie związana jest z problemem ekonomicznym opisanym w poprzednim paragrafie.

Producenci elektroniki nie dostarczają towaru, bo nie widzą rynku zbytu dla swoich produktów w Polsce. Natomiast Polacy nie kupują ich urządzeń, bo tych najzwyczajniej w świecie nie ma w sklepach. To błędne koło, zjadający swój ogon wąż, canis canem edit.

Z niecierpliwością czekam na moment, kiedy będę mógł pójść do sklepu z elektroniką i pobawić się najnowszymi tabletami. Co kilka miesięcy zaglądam do nich z nadzieją, że na stoisku z gadżetami pojawią się eleganckie „dachówki” pokroju Asusa Eee Pad Transformer lub iPada 2. Niestety, raz za razem się rozczarowuję.

Jednak widać światełko w tunelu. Na internetowych aukcjach, a teraz także w elitarnych sklepach komputerowych, pojawiają się prawdziwe tablety. Kilka dni temu nastąpił boom, istna lawina Asusów Eee Pad Transformer, które, jak wnioskuję z komentarzy pod naszymi wpisami, znalazły właścicieli wśród wielu naszych Czytelników. Niezmiernie mnie to cieszy, czyżby marzenie, o którym wspomniałem w pierwszych słowach tego tekstu wkrótce miało się spełnić? Oby!

Mentalność

Wielu narzeka na polską mentalność i konserwatywność. Nam, Polakom, z reguły ciężko jest przyzwyczaić się do nowego i przyswoić jakiekolwiek nowinki techniczne. Co więcej, z tymi ostatnimi łączą się nie ciekawość i zainteresowanie, ale zazdrość.

Nowy telefon, komputer lub tym bardziej tablet, sprawia, że w oczach znajomych stajemy się gadżeciarzem, snobem, nowobogackim, który ma za dużo pieniędzy i nie wie co z nimi zrobić. Musicie przyznać, że zauważyliście tendencję do takiego myślenia. Jednak nie wszystko stracone – Polska coraz bardziej odcina się od swoich wschodnich korzeni i zwraca się na Zachód – w stronę nowoczesności i innej mentalności. Pierwszą oznaką nadchodzących zmian jest rosnąca popularność smartfonów, urządzeń niegdyś dedykowanym wyłącznie biznesmenom. Dziś co drugi młody człowiek używa WiFi w telefonie, aby sprawdzić co nowego u znajomych na Facebooku lub zabija czas grając w Angry Birds.

Mam nadzieję, że taką przyszłość mają także tablety: aby z marginesowo i alternatywnie postrzeganego urządzenia stać się popularnym narzędziem dostępnym dla każdego. Wy, nasi drodzy Czytelnicy, jedynie upewniacie mnie w przekonaniu, że rynek tabletów w Polsce ma potencjał i będzie rósł w siłę.

_ _ _ _ _

Jeśli przebrnęliście przez całość naszych wywodów – dajcie znać czy się z nami zgadzacie, czy też nie. Co sądzicie na temat rynku tabletów w Polsce i jego rozwoju?